Mamy z początkiem maja na pokładzie Domu Nadziei 32 psie istnienia i dwa kocie. Większość z nich to nasi stali podopieczni, coraz starzy, coraz bardziej chorzy. Melania, sunia zostawiona w spadku wraz z mieszkaniem, przez spadkobierców głodzona i kopana, dobiega 20 roku życia. Pewnie wkrótce spotka się za TM ze swoją ukochaną opiekunką, panią Basią i już nic ich nie rozłączy. Na razie Melasia ma postępującą demencję. Wywraca się, zaczyna się pod siebie załatwiać. Póki jednak je, wychodzi na dwór i nic ją nie boli, dożywa swoich dni w Domu Nadziei. Druga seniorka, Figa, którą opiekunowie chcieli po 16 latach wspólnego życia uśpić mimo braku wskazań weterynaryjnych, miała udar. Utraciła władzę w tylnych łapach, ale stanęła znów na nogi, dosłownie. Jej też, póki jest w stanie samodzielnie funkcjonować, nie będziemy poganiać w kierunku TM, niech sobie we własnym tempie tam idzie. Może uda jej się wejść na most bez naszej pomocy. Didi ma problemy z sercem, jest coraz słabsza. To nasza rezydentka, od początku w Domu Nadziei. Z nowszych pyszczków mamy na pokładzie Fruzię, sunię, która powiła szóstkę szczeniąt na terenie pogotowia ratunkowego. Jej dzieciaki mają teraz 8 tygodni i są gotowe do adopcji. Trója jest u nas, trójka w drugim domu tymczasowym, u Ani Szukiewicz, mają tam zastępczą mamę Dusię, która też od nas pojechała z dwójką swoich szczeniąt. Dzieciaczki będą małe, jak ich mama Fruzia (7 kg). Fruzia będzie też do adopcji, gdy skończy karmić i będzie można ją wysterylizować. Pipii vel Milenka, sunia w typie Westa, zaczęła w końcu jeść, jest po konsultacjach okulistycznych i ortopedycznych, była potrzebna także wizyta u stomatologa. Czekamy jeszcze aż jej stan zdrowia wzmocni się na tyle, że będzie można ją wysterylizować. I zapięta weterynaryjnie na ostatni guzik pojedzie do nowego domku. Duffny, piesek który się do nas przybłąkał na początku roku, jest już po operacji łapki, odzyskał sprawność, jest gotowy do adopcji. Kolejnym nowym mieszkańcem Domu Nadziei jest Bimber. Dwuletni york. Dorota znalazła go maszerującego poboczem, gdy jechała do lecznicy z Figą i Pipp-Milenką. Wyglądał jak mop. Zabrała, wykarmiła, zapewniła leczenie weterynaryjne, bo miał problemy z kolanami i stan zapalny spojówek. Mimo poszukiwania właściciela nikt się nie zgłosił. Kilka dni później o 6 rano Bimber, wypuszczony z pozostałymi psami na poranną toaletę, podważył płachtę winylowa którą jest zasłonięta brama i przecisnął się przez pręty. O 15 był już 13 km dalej, w sąsiedniej wsi. Dobrze, że ludzie, którzy go przygarnęli zauważyli w końcu ogłoszenia i skuszeni nagrodą dla znalazcy zdecydowali się jednak zadzwonić i oddać… Bimberek to kolejny piesek gotowy do adopcji. Jednak nic nie dzieje się bez powodu. Szukając Bimbra Dorota znalazła kolejną psinkę porzuconą przy drodze. To Roza, suczka rasy terier. Uratowało to jej życie, bo cierpiała na ropomacicze. Gdyby nie natychmiastowa pomoc weterynaryjna, zmarłaby w męczarniach. Dla Rozy założymy osobną zbiórkę, bo oprócz ropomacicza ma także guzy i jakieś problemy powodujące łysienie na bokach i plecach, więc czeka ją dłuższe leczenie. Uratowana przez pijanego mieszkańca okolicznych wsi, porzucona przy drodze starsza suczka Tula, w typie miniaturki szpica, miała babeszjozę i guzy na macicy. Pijany wybawca uratował jej życie, gdyby minął ją obojętnie, jak pozostali przechodnie, zmarłaby w cierpieniach. Czekają ją jeszcze szczepienia i możemy jej szukać nowego domu. Do adopcji jest także Pola, niespełna roczna sunia, łagodna, która już została przyuczona do życia w mieszkaniu i chodzenia na smyczy. Mamy nadzieję znaleźć jej dom zanim zapomni, czego się nauczyła. Z adopcji wróciła starsza mikrosunia, pięciokilogramowa Łatka. Będziemy szukać jej na nowo domu, tym razem takiego, który będzie gotowy pracować z nią konsekwentnie. Domu szukają także Mia i Mei , mama i córka, które przez ROK koczowały w polach pod Zwoleniem. Nie potrafiono mimo poszukiwań znaleźć im nikogo, kto by te dwie małe sunie przygarnął tymczasowo. Niepojęte, jak wielu ludzi czytało posty z błaganiem o pomoc dla nich i nic z tego nie wynikało. Do momentu, gdy na post natrafiła nasza ekipa. W ciągu kilku dni były już pod dachem Domu Nadziei. I to tylko dlatego nie od razu, że jedną z nich trudno było złapać. Naszą największą obawą jest Wenda. To jest dzika sunia, którą w zeszłym roku zabrałyśmy z gminnej przechowalni wraz z dzieckiem. 5 kilo nieustraszonej obrończyni dziecka, skaczące metr w górę i gryzące bez opamiętania. Trochę się oswoiła, ale i tak będzie ciężko ją złapać, a trzeba. Coś się niedobrego dzieje w jej brzuszku, rozdyma ją od środka w szybkim tempie. Trzymajcie kciuki by udało się ją zabrać do lecznicy. I by udało się ją leczyć… I taka była nasza majówka. Z psami, dla których zrobimy wszystko co w naszej mocy. Chcesz pomóc? Zajrzyj do zakładki jak nam pomóc. Albo wpłać cegiełkę. Możesz też wesprzeć nasze psy na ich zbiórkach:
Tulę – tu: https://pomagam.pl/yyg73y
Fruzię z dziećmi- tu: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/suniazpogotowia
Pozostałe: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/pechowcy